Za wcześnie na (R)ewolucję?

Prawie dwa lata temu, 19 września 2019 roku, zachwiało w posadach całego bułgarskiego futbolowego świata. Tego dnia, kadra narodowa Bułgarii, pod wodzą Krasimira Bałykowa, sromotnie poległa w eliminacjach do Euro 2020. Lwy uległy Anglii na własnym obiekcie aż 0-6, chociaż wynik sportowy szybko stał się tłem dla skandalu, który wybuch na trybunach Stadionu Narodowego. Mianowicie, pewne grupy miejscowych „kibiców” miały wyzywać czarnoskórych piłkarzy Synów Albionu na tle rasistowskim oraz wykonywać gest salutu rzymskiego.

Główną konsekwencją tego skandalu było podanie się do dymisji przez prezesa Bułgarskiego Związku Piłki Nożnej (BFS) – Borisława Michajłowa. Należy zaznaczyć, że sam zainteresowany nie był ani odrobinę skłonny do samodzielnego złożenia rezygnacji. W podjęciu decyzji wydatnie „pomogła” mu medialna nagonka oraz naciski premiera Bojko Borysowa. Nie mogąc ingerować w sam związek, Borysow zagroził Michajłowowi odcięciem wszelkich państwowych źródeł finansowania dla BFS dopóki były bramkarz pozostanie na stanowisku. Tak, w atmosferze skandalu, Bobi Michajłow po 14 latach prezesury przedwcześnie zakończył sprawowanie swojej 4 kadencji z rzędu.

Plan wyłonienia następcy Michajłowa wydawał się być prosty. Zarząd BFU miał powołać kongres, który wyłoni nowego prezesa Związku. Dopilnowanie tej kwestii należało do obowiązków tymczasowego przewodniczącego – Michaiła Kasabowa, który miał pozostać głową federacji aż do wyłonienia nowego prezesa. Niestety, w zarządzie BFU zasiadało wielu wyśmienitych w przeszłości piłkarzy, a zarazem kolegów Bobiego. W imię dawnych znajomości przeciągali oni jak tylko mogli zwołanie kongresu. Gdy zarząd w końcu ustalił datę zebrania kongresu, na przekór wszystkim nastała pandemia Covid-19, która zmusiła BFS do odwołania zjazdu delegatów. Datę kongresu, ze względu na przedłużającą się niekorzystną sytuację epidemiologiczną w kraju, przekładano jeszcze kilkukrotnie.

Przełom w kwestii wyborów nowego prezesa nastąpił w połowie kwietnia bieżącego roku. Zarząd Bułgarskiego Związku Piłki Nożnej ogłosił wówczas, że kongres odbędzie się pod koniec lipca. Już dzień po ogłoszeniu terminu wyborów, 27 kwietnia, własną konferencję prasową zwołał Dimityr Berbatow. Podczas swojego wystąpienia, była gwiazda Manchesteru United, potwierdziła krążące od tygodni po środowisku i mediach sportowych plotki. Berba zamierzał „iść w prezesy”. Na wspomnianej konferencji Berbatow ogłosił swój program nazwany „The (R)evolution is here!” („Nadeszła (R)ewolucja!”). Opierał się on na 6 filarach: rozwoju, profesjonalizmie, przejrzystości, współpracy, zmianie oraz bitwie. W dużym skrócie, Berbatow swoimi działaniami chciał dążyć do rozwoju futbolu w swoim kraju na różnych płaszczyznach. Jednakże, co wydaje się najważniejsze, Bułgar chciał zerwać z jątrzącymi Związek układami oraz korupcją, które jego zdaniem uniemożliwiają bułgarskiej piłce wyjście na prostą. Częścią ekipy wspierającej byłego napastnika w walce o władzę w BFS zostali dwaj inni słynni bułgarscy piłkarze: Martin i Stilijan Petrow.

„Jesteśmy młodszym pokoleniem. Żyliśmy oraz graliśmy za granicą, jesteśmy bardziej innowacyjni. Nie naprawimy futbolu za pomocą magicznej różdżki. Wszyscy powtarzają nam, że wprowadzenie zmian będzie niemożliwe. Jednak nadszedł czas by spróbować to zrobić. Jesteśmy już zmęczeni słuchaniem tego samego od 15 lat.”

Martin Petrow

„Wiemy co chcemy zrobić i zdajemy sobie sprawę, że będzie to bardzo trudne. Mówiono nam, że nie mamy szans nawet się zebrać. Ciężko jest wygrać z systemem. Większość naszych pomysłów to zasługa Mitko (Berbatowa). Udowodnił nam, że chce zmienić bułgarską piłkę na lepsze. Opisał nam swoją wizję zespołu, z którym chce pracować i oto jesteśmy. Czy nam się uda? Zobaczymy. Ja jestem dobrej myśli.”

Stilijan Petrow

O ile deklaracja Berbatowa była raczej spodziewaną i wyczekiwaną, o tyle o wiele bardziej nieoczekiwane wydarzenie miało miejsce raptem dzień po oficjalnej konferencji Dimityra. 28 kwietnia do struktur BFS na białym koniu powrócił Borisław Michajłow. Na spotkaniu z mediami Bobi obwieścił, że wraca, po 558 dniach przerwy, na stanowisko prezesa Związku.

„Podałem się do dymisji, ponieważ jestem osobą odpowiedzialną. Z tego samego powodu wracam do BFS. Wracam przy wsparciu moich kolegów z Zarządu. Federacja otrzymała w tym czasie 353 prośby, by prezes powrócił na stanowisko i dokończył swoją kadencję. Dlatego też jestem.”

Borisław Michajłow
„Borisław Michajłow dumnie powracający do BFS. Akwarela na płótnie lanianym, autor nieznany”, fot. plovdiv24.bg

Swoją wypowiedzą Michajłow jednoznacznie dał do zrozumienia, że w jego powrót był aktywnie zaangażowany Zarząd Związku. Organ ten, de facto, nigdy oficjalnie nie zatwierdził rezygnacji Bobiego. Zgodnie z wersją wydarzeń Michajłowa, miał on dokończyć swoją kadencję, a nowy kongres i wybory zostać zwołane dopiero w lutym 2022 roku.

Jordan Leczkow – członek Zarządu BFS oraz prywatnie przyjaciel Michajłowa (również z boiska) tak skomentował powrót Bobiego na stanowisko.

„Jego (Michajłowa) rezygnacja została sfabrykowana, został zmuszony do odejścia. Pamiętacie kto za tym wszystkim stał? Cały ten, jak oni to nazywają, „rasistowski skandal” wygląda jakby został uwieczniony w hollywoodzkim scenariuszu. Misternie i profesjonalnie wyreżyserowanym. Michajłow powinien ponownie zostać wybrany na prezydenta BFS w lutym 2022 roku. Jestem pewien, że weźmie udział w kolejnych wyborach.”

Jordan Leczkow

Z takim przebiegiem wydarzeń zdecydowanie nie mógł pogodzić się Berbatow. W kontrze do deklaracji Michajłowa, były piłkarz United rozpoczął zbieranie podpisów pod wnioskiem o organizację przyśpieszonych wyborów w Związku. Zdołał on uzbierać pod swoją petycją wymagane statutem poparcie 191 klubów. Jednakże, władze BFS oddaliły wniosek Berby. Dopiero sąd w Sofii stanął po stronie Berbatowa i nakazał , mimo sprzeciwów oraz interpelacji Związku, przeprowadzenie wyborów we wcześniejszym terminie. Nowy prezes miał zostać wybrany 12 października 2021 roku. Okres pomiędzy majem, a październikiem był więc dla Bułgara bardzo intensywnym czasem.

Rozmowa Berbatowa z Michajłowem w przerwie jednego z meczów reprezentacji, fot. sportal.bg

W ciągu tych kilku miesięcy Berbatow nieustannie jeździł po kraju i przekonywał kluby oraz delegatów do poparcia jego kandydatury. Równocześnie były gwiazdor musiał mierzyć się z nieustannym ogniem krytyki wymierzonym w niego samego przez członków Zarządu BFS oraz otoczenie sympatyzujące z Michajłowem.

Przykładowo, Berbatowa atakował Christo Kruszarski, właściciel Łokomotiwu Płowdiw, który planował kandydować na stanowisko prezesa BFS, lecz na finiszu wycofał swoją kandydaturę.

„Berbatow i jego ekipa obrażają mnie mówiąc, że „nic” nie dzieje się w bułgarskiej piłce. Sądzę, że przez ostatnie 5 lat osiągnąłem „coś” z Łokomotiwem. (…) Z własnych środków wybudowałem 5 boisk. Podkreślam, z własnej kasy! W takim razie ja się pytam, ile oni przekazali własnych pieniędzy na rzecz bułgarskiego futbolu?”

Christo Kruszarski

Tradycyjnie, chętnym do krytyki Berbatowa był także prezes Sławii Sofia – Wenczisław Stefanow.

„Nie sądzę, by osoba który zdradziła Bułgarię, była najlepszym kandydatem na to stanowisko. Zdrajca na zawsze pozostanie zdrajcą. Kiedy mógł grać dla kraju, odmówił. A teraz ma rządzić federacją? Ile dni roboczych spędził w normalnej pracy? Co takiego zrobił dla Bułgarii? Dla mnie jest nikim.”

Wenczisław Stefanow

Odpowiadając na krytykę, Berbatow aż do samych wyborów starał się zwrócić uwagę na problemy targające piłką nożną w Bułgarii.

„Nadszedł czas na radykalną zmianę. Bułgarski futbol musi zostać wywrócony do góry nogami. Brak wyników, ciągłe skandale, podejrzenia korupcyjne, rasistowski skandal w meczu z Anglią, policja wkraczająca do siedziby Związku… To wszystko rzutuje na poziom bułgarskiej piłki i pokazuje jak bardzo te radykalne zmiany są potrzebne.”

Dimityr Berbatow
Berbatow w drodze na wybory wraz z częścią swojej ekipy, fot. sportal.bg

W końcu nadszedł dzień wyborów. Oficjalnie do walki o fotel prezesa BFS stanęło 6. pretendentów: Dimityr Berbatow, Borisław Michajłow, Christo Portoczanow (były prezes Neftochimika Burgas), Georgi Zachariew (agent piłkarski, założyciel agencji sportowej Campiona), Christo Christow (prezes Maricy Płowdiw) oraz Iwajło Drażew (były właściciel Czernomorca Burgas). Do głosowania uprawionych zostało 508 klubów, z których każdy mógł zarejestrować jednego delegata. Na sam kongres stawiło tylko 483 delegatów. Oznaczało to, że do bezpośredniego zwycięstwa jeden z kandydatów potrzebował otrzymać 242 głosy.

Wybory zostały poprzedzone częścią dyskusyjną Każdy z kandydatów miał prawo zaprezentować się przed delegatami oraz miała miejsce debata, w trakcie której zarówno Michajłow jak i Berbatow nie szczędzili sobie uszczypliwości. Dużym zaskoczeniem była postawa Christowa, Zachariewa oraz Drażewa, którzy nawet nie dokonali prezentacji swoich programów i pomysłów. Niespodziewanie, na kilka godzin przed samym głosowaniem wycofali oni swoje kandydatury. Równocześnie zaapelowali oni do delegatów, od których uzyskali poparcie, by przekazali swoje głosy na korzyść Berbatowa.

Wsparcie okazane Mitko przez 3 wycofujących się kandydatów okazało się jednak niewystarczające. Wybory na nowego prezesa BFS wygrał Borisław Michajłow. Stary-nowy prezes Związku zdobył 241 głosy, natomiast Berbatow zebrał ich 230. Trzeciemu z kandydatów, panu Portoczanowi, swoje poparcie okazało wyłącznie 8 delegatów.

Jedno z ciekawszych zdjęć z kongresu. Delegat żywo zainteresowany dyskusją kandydatów…, fot. twitter.com/teoborisov

Ogłoszenie wyników głosowania tylko rozgrzało i tak już gorącą atmosferę wokół wyborów. Berbatow po zakończeniu kongresu od razu rozpoczął krytykę samych wyborów i ich organizacji. Domagał się od Zarządu BFS odpowiedzi dlaczego 3 delegatów, którzy rzekomo deklarowali swoje poparcie dla jego osoby, nie wzięło udziału w głosowaniu? Zdaniem byłego piłkarza Manchesteru zostali oni specjalnie zagadani by przegapić moment oddawania głosów. Co więcej, gwiazdor zarzekał się, że mimo ich nieobecności o wygranej powinna decydować większość, która uwzględniałaby obecność tychże „zaginionych” delegatów. W myśl tego punktu widzenia, Bobiemu do bezwzględnej większości zabrakłoby 1 głosu, co skutkowałby organizacją drugiej tury wyborów.

Berbatow po kongresie kwestionował również brak dopuszczenia do wyborów aż 20 klubów z okręgu Błagojewgrad, z którego piłkarz pochodzi oraz ogłosił, że zaskarży wyników głosowania do sądu.

„Walka będzie kontynuowana. Batalie sądowe są ciężkie, lecz ja mam czas – jestem młody i w pełni zdrowia. Jeszcze aby chociaż grali uczciwie i czysto. Każdy głos jest ważny i każdy powinien mieć prawo swój głos oddać Jak my prowadziliśmy swoją kampanię, a jak oni? Jedząc i pijąc? Będziemy domagać się swoich praw.”

Dimityr Berbatow

Na swój sposób Berbatowowi odpowiedział prezes Stefanow, który argumentację Mitko uznał za zwykłe wylewanie żalów.

„Wiecie czemu oni (zespół Berby) nalegali na wprowadzenie swoich obserwatorów na głosowanie? Zrobili to, aby sprawdzić czy ludzie rzeczywiście na nich oddali głos. Czy ich przypadkiem nie oszukali. Wiem, że osoby z małych klubów były namawiane przez ich ludzi na oddawanie głosów na ich kandydata (Berbatowa). Za dobry głos mieli dostać po 2-3 tysiące lew. Mam ludzi, którzy mogą to potwierdzić. I to wszystko miało miejsce w dniu wyborów, w toaletach Narodowego Pałacu Kultury.”

Wenczisław Stefanow

Zgodnie z zapowiedziami Berbatowa, sprawa wyborów na prezesa Związku trafiła do sądu. Czy gwiazdor ma szansę dowieźć swoich racji przed wymiarem sprawiedliwości? Duże znaczenie będzie miała tutaj interpretacja przez sąd statutu BFS oraz przepisów określających wybory. Zapisy definiujące większości głosów są niejasne i mogą być wykorzystane zarówno na rzecz Berbatowa jak i Michajłowa. Równie ważnym czynnikiem będzie aktualne podłoże polityczne w Bułgarii. W połowie listopada w tym kraju będą odbywały się elekcje prezydenckie oraz parlamentarne (już po raz 3. w tym roku). Dlatego też, sprawa wyborów w BFS może mieć wiele odsłon i się ciągnąć jak turecka telenowela. Zachodzi więc pytanie na jakie konie w tym politycznym wyścigu postawią Berbatow z Michajłowem oraz jakim rezultatem ich faworyci ten bieg zakończą.

Sławomir Słowik