Sędzia Milovan Ristić – wywiad

Czym jest dla Was tak naprawdę piłka nożna?

To życie! Od 7 roku roku życia trenuję futbol, cały czas od tamtej pory jestem w tym świecie. Nauczyłem się wiele. Piłka nożna nauczyła mnie jak wygrywać, ale też jak znosić porażki. To prosta gra, ale jeśli już się bardziej zaangażujesz okazuje się, że taka łatwa nie jest. Obecnie jest to nieodłączna część mnie. Praktycznie cały czas jestem na boisku lub w tych kręgach. Dlatego też ukończyłem kurs trenerski UEFA A i normalnie prowadzę zajęcia ze swoim zespołem, ale też często mam treningi indywidualne. Wszystko wokół mnie to futbol.

Jak wygląda cała procedura zostania sędzią piłkarskim w Serbii obecnie?


W Serbii osoba, która chce zostać sędzią musi na początku zgłosić się do lokalnego związku i podpisać deklarację oraz odbyć kurs. To trwa trzy – cztery miesiące, gdzie oprócz przepisów gry mówi się również o wszystkich procedurach. Po zakończeniu kursu trzeba zdać test oraz przesędziować „mecze próbne”. Dopiero po tym otrzymuje się licencję.

24.06.2020. Finale Kupa Srbije u Nišu, FK Vojvodina – FK Partizan

Kiedy zaczęła się przygoda z sędziowaniem?

W 1992 roku w czasie przygotowań do sezonu w klubie, w którym grałem przyszedł kolega i zaczął mówić „Ja wczoraj sędziowałem mecz”. Zapytałem się go „Co robiłeś!?”. Zaczął mi opowiadać jak to wygląda z tej drugiej strony. Bardzo często jest tak, że nawet ci którzy grają w piłkę nożną nie znają przepisów, a na pewno nie w pełni. To mnie wtedy zainteresowało, chciałem poznać to wszystko lepiej. Zapisałem się na kurs. Ukończyłem i tak od 1992 działam w roli sędziego. W 1993/4 przestałem już grać i skupiłem się na sędziowaniu. Przez pewien czas i grałem i sędziowałem co weekend. W sobotę mecz grałem, w niedzielę już w innej roli lub odwrotnie. Potem zrezygnowałem z gry koncentrując się wyłącznie na sędziowaniu.

Do Pana należy rekord jeśli chodzi o liczbę przesędziowanych Wiecznych Derbów Belgradu. Jak to wygląda też z Pana strony, tej bardziej technicznej, prowadzenie takiego spotkania.

Tak. Już 26 razy „machałem” na meczach pomiędzy Partizanem, a Zvezdą. To najważniejszy mecz w całym kraju. Każdy piłkarz w Serbii marzy, żeby wystąpić chociaż raz w życiu w tym spotkaniu. To wielkie wyróżnienie dla każdego, by być chociaż przez chwilę częścią tego spektaklu. Każdy chce wygrać. A cała ta otoczka, ta atmosfera którą tworzą kibice jest niesamowita. Nie bez powodu właśnie derby Belgradu są jednymi z najlepszych na świecie. Każdy chce zagrać, ale sędziować w tych derbach to również wielki honor. Można powiedzieć, że jeśli nie zagrałeś w derbach czy też z naszej perspektywy nie sędziowałeś w karierze chociaż raz derbów Belgradu to pozostaje pustka.

My jako sędziowie mamy obecnie łatwiej. Mamy zestaw, przez który możemy się komunikować. W tej całej atmosferze musimy ograniczyć się tylko do tych podstawowych komunikatów jak „Faul, faul, faul”. Każdy zespół sędziowski przed meczem na odprawie uzgadnia jakie komunikaty i kiedy mają się pojawiać, które nam ułatwią w prowadzeniu zawodów. Też trzeba się przygotować dobrze mentalnie do spotkania. Nie może być tak, że w czasie takiego spotkania to co krzyczą kibice wybije cię z rytmu. My przesędziowaliśmy ponad 50 spotkań w Lidze Mistrzów, do tego Mistrzostwa Europy i dwukrotnie Mistrzostwa Świata. Ja już przyzwyczaiłem się do tej atmosfery wielkich spotkań. Z zestawem też łatwiej o poprawę swoich zachowań w czasie meczu, to ta właśnie praca zespołowa. Kiedyś tego nie było, więcej było błędów. To wszystko teraz to większej mierze przygotowanie do samych zawodów z jasnym podziałem ról. Tak więc to co dzieje się poza murawą to nie ma dla nas sędziów znaczenia, chociaż dla kibiców jest to wielkie i piękne przeżycie.

Finał Ligi Mistrzów i Wielkie Derby Belgradu można porównać jakoś?

Finał Champions League, to najważniejszy mecz w Europie, gdzie występują największe gwiazdy. Derby Belgradu to tylko i aż najważniejsze spotkanie w Serbii i jedynie różni się poziomem. Na pewno przygotowanie do takiego meczu jest takie samo. Z naszej strony nie ma miejsca na błędy. Dokładnie analizujemy jak grają zespoły i konkretni zawodnicy. Musimy zlokalizować i mieć pod kontrolą tych zawodników, którzy mogą nam w jakiś sposób zepsuć mecz. Ja jako asystent skupiam się na tym jak grają napastnicy, jak poruszają się na linii spalonego. Również czy formacja obronna gra głębiej czy też nie. To wszystko musimy zrobić, żeby pomóc sobie i żeby nic nas nie zaskoczyło.

Sędziowskie powiedzenie mówi „Oczekuj nieoczekiwanego”. Wiele można sprawdzić i się przygotować, ale wszystkiego nie można przewidzieć.

W mojej historii tych dwudziestu sześciu Derbów Belgradu, w których sędziowałem, nie miałem nigdy problemu. Nie przytrafił się jakiś błąd. Ten zespół (z Mażiciem i Djurdjevićem) funkcjonował bardzo dobrze, jak jeden organizm i podejmowaliśmy właściwe decyzje. W 2014 roku na pierwszych dla mnie Mistrzostwach Świata zdałem sobie sprawę, gdzie jestem. Od dzieciństwa zbierałem zdjęcia piłkarzy do albumu z każdego Mundialu. A wtedy zostałem częścią tego turnieju. Trzy lata wcześniej zmarł mój ojciec. To on wprowadził mnie do świata piłki. Odwoził mnie na treningi i mecze jak byłem dzieckiem. Jako zespół zostaliśmy oddelegowani na mecz Niemcy – Portugalia. Po mojej stronie stał Cristiano Ronaldo. Wtedy, gdy odgrywane były hymny pomyślałem właśnie o ojcu, bez którego to bym tam nie był, a on gdyby żył byłby dumny ze mnie. Zaczęła dygotać mi warga, pojawiły się jakieś nerwy. Przed rozpoczęciem musieliśmy jeszcze sprawdzić siatki w bramkach i wtedy te emocje puściły i popłakałem się. Wróciłem na swoją pozycję, uspokoiłem się w międzyczasie i szybko wróciłem do tego normalnego stanu. Później decyzje były podejmowane dobrze, bez problemów. To było takie prosto z serca. Wiesz, wcześniej jak większość zbierałem zdjęcia do albumy, a wtedy zdałem sobie w pełni świadomość, że jestem częścią najważniejszego wydarzenia na świecie.

Sędziowaliście najważniejszy mecz w Europie, Finał Ligi Mistrzów pomiędzy Liverpoolem, a Realem Madryt. Rzadko się chyba o to pyta, ale jak wygląda to wszystko już po meczu, jak odebraliście medale?

Praktycznie nie różni się to od pozostałych spotkań. To co możecie zobaczyć w telewizji na żywo, jak odbieramy medale to tylko kawałek tego. Wracamy do szatni, kąpiemy się i przebieramy. UEFA organizuje uroczystą kolację. Można na spokojnie porozmawiać, porobić zdjęcia. Też możemy zabrać ze sobą osoby towarzyszące na ten bankiet. To chyba największa różnica w porównaniu z innymi meczami. Inaczej to się przeżywa w gronie najbliższych. Tak naprawdę to nie jest nic spektakularnego.

Muszę też zapytać o polski wątek w europejskich rozgrywkach. Czy któryś z Polaków jakoś szczególnie dał się poznać?

Jeśli chodzi o piłkarzy to nie mam żadnej historii, ale już mogę powiedzieć, że jesteśmy w bardzo przyjacielskich relacjach z Szymonem Marciniakiem i jego zespołem. Szymon oprócz tego, że jest świetnym sędzią to przede wszystkim super gość i dobry przyjaciel.

O, to widzi Pan. Niedawno Szymon Marciniak w jednym z programów wskazał właśnie Milorada Mażicia i Wasz zespół jako sędziego uniwersalnego, który potrafi się odnaleźć w każdych warunkach.

Milorad ma rzeczywiście to coś, że potrafi dostosować się do meczu i do zespołów, którym sędziuje. Tu wychodzi właśnie też to przygotowanie do zawodów. Do każdego meczu specjalnie się przygotowywuje i na poważnie do tego podchodzi. Dlatego też doszedł tak daleko i jest uważany za jednego z najlepszych sędziów na świecie. To długa historia, żeby opisać dokładnie jak my współpracujemy. Jest wiele elementów, które musimy połączyć. Oglądamy mecze, analizujemy zespoły i poszczególnych zawodników. Czy to Liga Mistrzów czy SuperLiga to nie ma znaczenia. Sposób działania jest podobny. Też ważne jest też przygotowanie psychologiczne, mentalne, fizyczne, taktyczne. Przed każdym meczem rozmawiamy i przygotowujemy się pod kontem sędziowania. Na najwyższym możliwym poziomie tak, żeby obyło się bez błędów.

Jako asystent często musi Pan uspokajać też trenerów, którzy są przy linii bocznej. Kto szczególnie zapadł w pamięć.

Po meczu Manchester United – Juventus Jose Mourinho mnie objął, ten moment zapadł mi głęboko w pamięci. To był jego ostatni mecz w roli trenera Czerwonych Diabłów. Wiedział, że jeśli przegra to odchodzi. Mecz bardzo ważny. Ronaldo grał wtedy dla Juventusu, a samo spotkanie zakończyło się zwycięstwem Włochów 1:0. W drodze już do szatni przechodziłem obok Mourinho i pokazał gest. Pogratulował mi, uścisnął dłoń po czym objął ręką i tak już zeszliśmy do szatni na Old Trafford.

https://www.instagram.com/p/B5cTT1hlVgC/

Patrząc na Pana konto na instagramie można odnieść wrażenie, że głównie Pan trenuje i sędziuje. To Pana jedyne zajęcie?

Na co dzień pracuję w Kolejach Serbskich. Od 24 lat. Bez nich nie mógłbym również osiągnąć sukcesu. Wielokrotnie mi pomagali i nie robili problemów z sędziowaniem. Ukończyłem tę licencję trenerską UEFA A. Prowadzę zajęcia w zespole oraz prowadzę też zajęcia z sędziami. Do tego muszę wliczyć jeszcze swoje treningi, których w tygodniu wychodzi sześć. Niedziela – mecz, poniedziałek dniem wolnym, wtorek, środa, czwartek, piątek – treningi, sobota to przygotowanie do meczu i luźny trening i niedziela ponownie dzień meczowy.

Czyli nie jest Pan sędzią zawodowym?!

W Serbii nie ma tego. Otrzymujemy jedynie wynagrodzenie za przesędziowane spotkania. Pod tym względem nie jesteśmy z zawodu „sędziami zawodowymi”, ale jest to jak najbardziej normalna sytuacja według mnie.

Na ostatnim Mundialu pierwszy raz w historii nie mieliśmy żadnej ekipy sędziowskiej z ojczyzny futbolu – Anglii. Można zauważyć, że te najważniejsze spotkania otrzymują zespoły z naszego regionu, tj. Polska, Węgry, Słowenia, Serbia itd. W czym możemy upatrywać sukcesu?

Wielka praca! My, jako przedstawiciele tych mniej utytułowanych federacji musimy bardziej skupiać się na pracy. Fizycznie musimy być przygotowani perfekcyjnie. Znajomość przepisów gry musi być doskonała. Przygotowanie psychologiczne jest równie istotna, o ile nie najważniejsza. Możliwe, że niektóre zespoły sędziowskie mniej poświęcają temu czasu. Uważam, że jeśli przejdziecie obojętnie będzie mieć większe problemy w kontroli meczu. Wyjaśnię to tak. Każdy z sędziów powinien przygotować się również mentalnie. Dokładnie wie czego oczekiwać od piłkarzy na boisku. To może być ta różnica, gdzie widzimy kto idzie, a kto nie na te największe spotkania. To już nie ma znaczenia czy to Puchar Konfederacji, Mistrzostwa Europy czy Świata. Wiele zależy właśnie od tego przygotowania. Na takich turniejach sędziuje się dwa, trzy, może cztery mecze. I to właśnie na te spotkania musimy się maksymalnie skoncetrować. Tak by posędziować to bez błędów. Najlepiej. Tu właśnie potrzebne jest to przygotowanie psychologiczne.

Turniej różni się tym od europejskich pucharów, że udajemy się tam na dłuższy czas. Jesteśmy poza domem ponad miesiąc, ba nawet bywało że 50 dni. Wiele czynników się na to składa. Tu pojawia się kolejny aspekt tego przygotowania. Trzeba się przygotować na to, że przez ponad miesiąc jesteśmy po prostu sami. Sami jako zespół też. Ale nie macie dookoła rodziny, przyjaciół, a ciągle musicie pamiętać, że niejako rywalizujecie z innymi i jednocześnie potrzebujecie funkcjonować jak zespół. Wszyscy w zespole muszą być jednością. Żaden z nas by sam tego nie osiągnął. Jest sędzia główny, dwóch pomocników, ale to wszystko musi być zgrane. Co, kto i kiedy pokazuje, co komunikuje to się składa w całość. To jest ta przewaga dobrze zgranego zespołu. Każdy daje z siebie 100% na każdym meczu. Nie może być tak, że jeden mecz posędziujemy najlepiej jak potrafimy, a w kolejnym będą błędy. Jeśli zajmujecie się sędziowaniem, to do każdego meczu musicie się dobrze przygotować. Jest jedna zasada, której się trzymam. Nie ma źle przesędziowanego meczu, jest tylko złe przygotowanie do meczu. Jeśli się nie przygotujesz to meczu, przygotuj się na porażkę. To motto i rada dla wielu. Trzeba otwarcie powiedzieć, że jeśli źle się przygotujesz to na pewno popełnisz błędy.

A co jeśli ten błąd się pojawi.

Najbardziej oczywiste jest to, żeby błędu nie próbować naprawić w trakcie meczu. Nie zawsze to co nam się wydaje błędem w rzeczywistości nim jest. Tu znowu przywołam Szymona Marciniaka, który nazwał mnie „Snajper”. Zabrzmi to dziwnie, ale u mnie głowa i ręka nie działają tak samo. Po prostu ja kiedy widzę oczami offside, tak że na 80% jestem pewny, że właśnie tak jest. Ale… zawsze trzymam chorągiewkę w lewej ręce i jeśli sama nie przejdzie do prawej dłoni to nie podnoszę tego.

Dam przykład. Prawie 10 lat temu, w sezonie 2010/11 sędziowaliśmy mecz Ligi Europy Club Brugge z Villarealem. To były dopiero nasze początki sędziowania w Europie. Nie było takich możliwości by zweryfikować to. Mieliśmy kontakt jedynie na słuchawce z sędziami zabramkowymi. W pewnym momencie po mojej stronie Belgowie strzelili bramkę. Ja byłem pewny swojej decyzji i zakomunikowałem na systemie Miloradowi, że jest gol. Wtedy wszyscy gracze gości zaczęli jednak protestować Mówili, że spalony był w tej akcji. Wtedy też ja sam zacząłem wątpić, czy aby na pewno. Czy może jednak był ten gol nieprawidłowo zdobyty. Gospodarze się cieszyli i wtedy jeden z tych dodatkowych sędziów mówi „Rica, myślę że się pomyliłeś”.

Do rozmowy włączył się też Milorad Mażić i pyta

Jaki błąd? Jaki błąd? Na ile jesteś pewien?”. Odpowiedziałem „Na 80% był spalony i mógł być błąd”

– Bre, jak to? Musimy anulować bramkę!

Mówię – Nie! Idziemy do środka

Walczyłem przez całe spotkanie sam ze swoimi myślami. Mecz się zakończył, do szatni przyszedł obserwator i pokazał nam tę kontrowersyjną sytuację i zaczął mi gratulować, bo tylko w tym kluczowym momencie podania nie było pozycji spalonej. Ten napastnik wracał z tej pozycji i gdy otrzymał piłkę też był na tej pozycji, ale w tym kluczowym momencie nie był. Otrzymałem dobrą ocenę, a co najważniejsze od tamtej pory Milorad za każdym razem, kiedy podobna sytuacja miała miejsce zawsze pytał –

Na ile jesteś pewny?

30%

Super! To mi wystarczy.

Wiedział, że tak ja funkcjonuję na boisku i mi ufał. Od tamtej pory w naszym serbskim środowisku piłkarskim nazywają mnie „Boża Ręka”. Tego nie potrafię dalej po tylu latach wytłumaczyć, dlaczego kiedy jest spalony to ręka przeskakuje mi z lewej do prawej dłoni. W 99,99% wskażę poprawnie. Rozmawiałem też z psychologami i nie ma na to wytłumaczenia. Wierzę bardziej mojej ręce niż moim oczom.

Na swoim laptopie mam dużo zapisanych sytuacji, czasami do nich wracam i ponownie analizuję. To też jest po trochu doświadczenia, wyczucia, ale też szczęścia. Wszystkiego po trochu.

Mam też znajomych sędziów z Rosji, z Moskwy. Podczas Mundialu mieli możliwość treningu z najlepszymi na świecie. To jest standard na dużych imprezach?

Tak, zawsze to jest. Jak byliśmy w Brazylii czy Rosji, ale też na Mistrzostwach Europy. Takie szkolenia czy treningi to wspaniałe doświadczenie dla lokalnych sędziów. W Serbii również trenujemy wspólnie, mam swoją grupę. To co podejrzę w czasie zgrupowań FIFA czy UEFA staram się również wykorzystywać u nas, czasami dodając coś lub delikatnie modyfikując. Zwracam im uwagę również nie tylko na przygotowanie fizyczne, ale też to co wielokrotnie już wspominałem, na ten trening mentalny oraz na pracę zespołową. Najczęściej wygląda to tak, że po tych treningach najbardziej wyczerpujących, kiedy koncentracja jest niższa zadaje im różne zadania. Czy piłka jest w grze, czy wpadła do bramki, czy jest poza. Wiele jest takich ćwiczeń sytuacyjnych poprawiających koncentrację. Jak wspomniałem, to jest standard na zgrupowaniach FIFA czy UEFA, ale przenosimy to również do siebie. Wystarczy jeden taki dzień treningowy w tygodniu. Zakładając, że mecz mamy w sobotę lub niedzielę to taki trening warto wykonać 2 dni wcześniej.

A jak to jest z „popularnością” na co dzień. Jest Pan rekordzistą jeśli chodzi liczbę przesędziowanych meczów derbowych. Spokojnie może Pan siedzieć w kawiarni, czy jednak czasem ktoś poprosi o zdjęcie czy rozmowę?

Zdarza się. Mieszkam w Belgradzie, ale miałem wiele podobnych sytuacji w mniejszych miastach jak np. Kikinda. Nie odmawiam oczywiście. Dużo osób pisze do mnie przez instagram, tam też odpowiadam. Jestem sędzią już prawie 29 lat, zaczynałem od „beton ligi” i do dnia dzisiejszego nie miałem żadnych nieprzyjemności w życiu codziennym. Emocje poza stadionem wielu osobom opadają i inaczej patrzą na nas.

Poruszył Pan temat Instagrama, to właśnie tam złapaliśmy pierwszy kontakt. Pokazuje Pan ten piłkarski świat z tej „trzeciej strony”. Wielkie doświadczenie, ale chce się Pan tym dzielić ze światem. Niewielu ma takie podejście.

Chciałem pomóc przede wszystkim młodym sędziom i zarazem staram się korzystać z każdej możliwej okazji by to przekazać. Wiele osób zaprasza mnie na szkolenia, dopytuje o sprawy sędziowskie, o przygotowanie mentalne, o to jak ja to widzę. Miałem też wiele sytuacji, gdzie piłkarze pytali mnie nie tylko o sprawy boiskowe, ale głównie o to mentalne podejście. Przyszedł moment, że otrzymywałem wiele podobnych pytań i uznałem, że warto wszystko objaśniać szerszemu gronu zainteresowanych osób. Okazało się to łatwiejsze i dla mnie, ale przede wszystkim dla obserwujących. Chciałem też od początku, żeby znajdowały się tam wartościowe rzeczy, związane z tym co robię. Nie ma tam moich prywatnych zdjęć. Są materiały z treningów, z meczów, z oglądania boiska czy wskazówki.

Jan