Michael Laudrup piłkarzem bośniackiego klubu

Michael Laudrup ikona lat 80 i 90. W ojczyźnie nazywany Ambasadorem (Ambassadøren). Jeden z najlepszych piłkarzy w Europie swoich czasów. Obok Luki Modricia, najlepszy piłkarz jaki był w Bośniackiej Premijer Lidze. Dobór słów nie jest przypadkowy w tym wypadku – był – przez 48 godzin był zawodnikiem Čelika Zenica.

Warunki do zostania sportowcem Michael na starcie miał lepsze niż większość swoich kolegów. Ojciec Finn na swoim koncie miał występy w reprezentacji Danii, również mama profesjonalnie grała w piłkę ręczną. Do tego dorzucimy młodszego brata, który również grał w reprezentacji swojego kraju i kilku fajnych klubach europejskich. Wróćmy do Michaela. Przychodził do Juventusu jako wielki talent z jednym ważnym zadaniem, by zastąpić Zbigniewa Bońka. Mistrzowska technika, myślenie na boisku, które było genialne sprawiło, że pod koniec lat osiemdziesiątych ówczesny trener FC Barcelony Johan Cruyff zapragnął go do swojego Dream Teamu. Wspólnie z Ronaldem Koemanen i Christo Stoiczkowem byli liderami Dumy Katalonii. Cztery mistrzostwa Hiszpanii z rzędu, Puchar Hiszpanii, Puchar Europy i Super Puchar Europy.

Co zawdzięcza Bałkanom Laudrup – Mistrzostwo Europy i procesy sądowe. Zacznijmy od EURO92. W 1992 na skutek wyrzucenia Jugosławii z Mistrzostw Europy z oferty „last minute” musieli skorzystać Duńczycy. Godnie zastąpili Jugosłowian i wygrali cały turniej.

1 maja 1991 reprezentacja Danii pokonała Jugosławię na Marakanie. W eliminacjach i na turnieju nie zobaczyliśmy Michaela. Jego brat Brian był gwiazdą tamtych mistrzostw. Ambasador skupiał się już na grze w klubie.

Nie jest to naszym zamiarem, ale być może obalimy trochę legendę duńskiego maestro, a wszystko za sprawą tureckiego sprzedawcy mercedesów spod Barcelony, który został agentem Duńczyka.


„My friend”

Bayram Tutumlu był bardzo blisko piłkarzy FC Barcelony. Zaczęło się od sprzedaży aut kilku z nich, potem normalnie się z nimi spotykał już jako kolega. Na jednym ze spotkań w domu Ronalda Koeamana, gdzie zaproszonych było kilka osób do luźnej gry w karty spotkali się po raz pierwszy: Laudrup – Tutumlu. Duet, który (przypadkiem) był w centrum uwagi i najczęściej w związku z malwersacjami podatkowymi, oszustwach przy transferach etc.


Pierwsza okazja do wykazania się już dla menadżera przytrafiła się po finale Ligi Mistrzów FC Barcelony z AC Milanem, który Katalończycy przegrali, a Laudrup w nim nie wystąpił. Czy urażona duma, chęć odegrania się czy próba manipulacji? Nie wnikam. Fakt jednak jest taki, że po kilku świetnych latach w Barcelonie Michael Laudrup przeniósł się bezpośrednio do największego rywala – Realu Madryt. Oczywiście inni wielcy piłkarze przechodzili z jednego do drugiego klubu i do tego grona dołączył też Duńczyk. Pierwsze zadanie wykonane przez tureckiego agenta.



Po wielu latach przyszedł moment by powoli kończyć karierę. Laudrup pomógł Vissel Kobe awansować do J.League i był kluczową postacią w tamtym sezonie przed przejściem do Ajaxu Amsterdam.

Z racji wojny na Bałkanach, dwa sezony w ogóle się nie odbyły. Cały system ligowy zmieniał się dynamicznie. Dla Tutumlu i Ajaxu był to układ idealny. Wykorzystać jakiś klub, najlepiej w Europie, gdzie sytuacja jest niestabilna. Bośnia, lata 90. Miejsce idealne wręcz do tego, by coś namieszać. O co chodziło? Wiadomo. $$$.

Bośniaccy urzędnicy wskazują na słabości całego systemu podatkowego w kraju i w związku piłkarskim, w którym po prostu panował chaos.

Holenderskie prawo mówi, że zwolnione z podatku są transfery między klubami. Opodatkowane są te umowy kiedy zawodnik jest wolnym zawodnikiem. Po przygodzie w Japonii Laudrup był bez klubu, a włodarze Ajaxu nalegali na transfer. Trzeba było wszystko zorganizować. Sytuacja wydawałoby się idealna dla 3 stron. Klub nie płaci podatku, menadżer i piłkarz również mogą coś „spod stołu” wziąć, a i obarczony problemami klub, gdzieś tam pośrodku Bośni i Hercegowiny załapie się na okruchy z pańskiego stołu.

Michael Laudrup nie pojawił się w Bośni, wszelkie pełnomocnictwa do podpisania tej umowy miał turecki menadżer. Udał się do Zenicy, podpisał umowę z klubem. Pozostała kwestia zorganizowania transferu do Holandii.
Wszystko trwało 2 dni. Rejestracja zawodnika w Bośni, dokumenty i proces transferowy do Amsterdamu.

Holenderskie i duńskie media nazywają ten transfer „międzylądowaniem”

Według dziennikarzy gazety Avis Ajax przy transferze Laudrupa zapłacił Čelikowi Zenica za transfer. BT podaje, że była to równowartość 13 mln duńskich koron (przy kursie z 1997 do polskiej złotówki to ponad 7 mln zł).

Tutumlu (po lewej) dalej jest aktywny na rynku transferowym

NK Čelik krótko cieszył się z tych pieniędzy na swoim koncie. Jak podaje bośniacka prokuratura – zostały przelane do nieznanego agenta w Monte Carlo.

Holenderscy prokuratorzy ustalili również, że ostatecznie pieniądze trafiły do Michael Laudrupa – dlatego powinien zapłacić za nie podatek.

Nie był to pierwszy występęk Laudrupa i Tutumlu. Football Leaks i sprawa opisana przez duńskie media pogrążyła i rzuciła nowe światło na działalność tego duetu w Swansea. Na nic zdało się to, że z sukcesami Duńczyk prowadził „Łabędzie”. W każdy transfer zamieszany był turecki doradca, który pobierał wielkie prowizje dla siebie. Politiken donosi, że oprócz pensji dla siebie Tutumlu zagwarantował sobie 7,5% z każdej transferowej transakcji. Podczas pobytu w Walii w ten sposób zarobił ponad 4 mln euro.

Jan Długokęcki