Kto nowym selekcjonerem Serbii? Kandydatów wielu, ale Šef jest jeden

Trwa gorączkowe poszukiwanie kandydatów na nowego selekcjonera reprezentacji Serbii. Kibice są zgodni: Ljubisa Tumbaković powinien zakończyć swoją misję na tym stanowisku. Kto za niego? Na giełdzie nazwisk same legendy serbskiego futbolu. Będzie ciekawie.

W serbskich mediach sportowych tematem numer jeden jest dyskusja nad tym, kto powinien zastąpić Ljubisę Tumbakovicia na stanowisku selekcjonera kadry. I jest to debata naprawdę gorąca. To, że dotychczasowy szkoleniowiec reprezentacji powinien odejść jest praktycznie dla wszystkich jasne, choć formalnie jeszcze nie zostało to jeszcze „przyklepane”. Teraz na giełdzie nazwisk przewijają się kolejne znane postaci serbskiego futbolu, które mogłyby w tym trudnym czasie zabrać się za ratowanie sytuacji kadry. 

Przypomnijmy – Orlovi Tumbakovicia skompomitowali się w meczu barażowym ze Szkocją, nie wykorzystując szansy na wywalczenie awansu na mistrzostwa Europy. Grali u siebie, byli faworytem, mieli w składzie gwiazdy Ajaxu Amsterdam czy Realu Madryt i odpadli w rzutach karnych. Po tym, jak na ostatnim mundialu Serbia walczyła dzielnie o awans z grupy, brak awansu na Euro w takich okolicznościach był wielkim rozczarowaniem. Nie ma się co dziwić, że kibice oczekują, że teraz stanowisko selekcjonera w końcu obejmie ktoś, kto będzie w stanie wykorzystać potencjał personalny tej reprezentacji. Bo o ile serbska liga nie należy do najmocniejszych, o tyle w kadrze grają zawodnicy z naprawdę poważnych lig i klubów. A zarówno Tumbaković, jak i wcześniej Mladen Krstajić nie potrafili wyciągnąć z tego zespołu maksimum. Brakowało też dopływu świeżej krwi, młodych zawodników, perełek z serbskiej ligi – ludzi, którzy wnieśliby powiew nowości do zespołu. Można było odnieść wrażenie, że kadra dusi się we własnym sosie, czego symbolem był nieśmiertelny Aleksandar Mitrović na szpicy. Ten Mitrović, który ostatecznie przestrzelił kluczowy rzut karny. 

Nenad Lalatović

Tym i wielu innym bolączkom miałby zaradzić nowy selekcjoner. I wróble ćwierkają, że miałby to być tym razem ktoś ze środowiska bliższego Crvenej zveździe, a nie Partizanowi Belgrad. Na początku kibice wysuwali kandydatury w rodzaju byłego trenera kadry U-21, a obecnie szkoleniowca Vojvodiny Nowy Sad – Nenada Lalatovicia. Postać to tyleż ciekawa i barwna, co kontrowersyjna. Ale ostatecznie na giełdzie nazwisk poważnie branych pod uwagę akurat Lalatovicia ponoć nie ma. Media zastanawiały się też, czy nowym selekcjonerem nie mógłby zostać Dragan Stojković Piksi, czyli inny były piłkarz Crvenej zvezdy. To też byłoby malownicze, bo Piksi to postać legendarna. To człowiek, który w 1991 roku wsławił się odmową strzelania rzutu karnego przeciwko ukochanej Zveździe w finale Pucharu Europy, po czym jego ówczesny zespół Olympique Marsylia ten finał przegrał. 

Okazuje się jednak, że on również kadry nie poprowadzi, ze względów finansowych. Przynajmniej tak brzmią najnowsze doniesienia serbskich mediów. Na giełdzie nazwisk pojawiało się też nazwisko byłego trenera Partizana Belgrad Savo Miloševicia, ale ten może być raczej zajęty grą w popularnym telewizyjnym programie historycznym. 

kadr z serialu historycznego „Srpski junaci srednjeg veka”

Na placu boju zostało ponoć niewielu kandydatów. Jednym z nich ma być słynny Siniša Mihajlović, trener włoskiej FC Bolonii. To kolejna legenda Marakany, człowiek, który wzbudza powszechny szacunek postawą w sporcie i poza nim. Prowadził już kadrę Serbii w przeszłości, do 2013 roku. Pytanie jednak, czy obecnie udałoby mu się jakoś wygospodarować przestrzeń w życiu zawodowym i prywatnym na ponowne prowadzenie reprezentacji. Można mieć wątpliwości.

Getty Images / Nicolò Campo/LightRocket / Na zdjęciu: Sinisa Mihajlović

I tu dochodzimy do jeszcze jednej kandydatury, moim osobistym zdaniem najlepszej w obecnej sytuacji. Pojawia się nazwisko Vladana Milojevicia. Trener, który niedawno dwukrotnie awansował z Crveną zvezdą do fazy grupowej Ligi Mistrzów, a wcześniej do fazy grupowej Ligi Europy. Trener, który był w stanie zrobić z Milana Pavkova kata FC Liverpool. Trener, który zatrzymał Carlo Ancelottiego i jego ówczesne Napoli na Marakanie, a swego czasu również Arsenal w Londynie. Facet, który ograł Jurgena Kloppa w sezonie, kiedy ten szedł po puchar Ligi Mistrzów. Można byłoby tak wymieniać, dodając oczywiście krajowe tytuły, ale kluczowe jest jedno: Milojević to fachowiec, który sprawdził się na najpoważniejszym poziomie międzynarodowym. A do tego facet, który potrafi wykreować czasem coś z niczego, podnieść wartość nawet przeciętnych graczy. Potrafi być liderem, ale też liderów kreować. Byłby w stanie dać tej kadrze nie tyle powiew świeżości, ale prawdziwy podmuch. 

fot. Krzysztof Porebski / www.fotoporebski.pl

W przeszłości serbskiego szkoleniowca w roli selekcjonera widziała też cypryjska federacja, wtedy jednak nic z tego nie wyszło, a Milojević został przy futbolu klubowym. 

Kogo wybierze serbska federacja? Przekonamy się pewnie już niebawem. 50-letni Vladan Milojević pracuje obecnie w dość egzotycznym klubie, bo w Al-Ahli w Arabii Saudyjskiej.  I gdyby łączył obie te funkcje pewnie by mu specjalnie nie zarzucano, że prowadząc taki zespół ryzykuje jakikolwiek konflikt interesów na poziomie klub – kadra. Natomiast jest też prawdopodobne, że w wypadku zaakceptowania propozycji serbskiej federacji, Miloje musiałby postawić na jednego konia i zrezygnować z pokaźnych pieniędzy w Al-Ahli. Czy serbską federację stać by było w takiej sytuacji na pensję Milojevicia i wynagrodzenie mu tej straty? To zasadne pytanie. Może należałoby postawić jednak inne: czy serbską piłkę na tym etapie stać na marnowanie fachowca takiego formatu jak Milojević? Wydaje się, że to idealny moment, by Miloje znów wkroczył na poważną międzynarodową scenę futbolową. Byle tylko pewne frakcje działaczy związkowych nie robiły mu „pod górkę”, jak to bywa w serbskich realiach.

Gdy jeszcze szefował Zveździe, Milojević był darzony takim szacunkiem, że najlepiej obrazuje to tekst z pewnego felietonu z serbskiej gazety, w którym autor zastanawiał się, czy Milojević nie jest czasem „jedyną osobą publiczną w Serbii, u której liczba wartościowych czynów przewyższa liczbę wypowiadanych słów, a liczba spełnionych obietnic jest wyższa, niż tych danych”. Po czym pytał, czy Miloje w ogóle jest prawdziwym bytem, czy jednak fatamorganą. Bo większość ludzi w serbskim futbolu pięknie gada, a niewiele z tego wynika. Milojević w wypowiedziach nigdy efektowny nie był, za to jak już się za coś brał, to na poważnie. I tak pewnie wziąłby się też za szefowanie kadrze. 

Justyna Krupa