Wywiad z Damianem Kądziorem

Na początku chciałbym Ci pogratulować debiutu w Lidze Mistrzów. Wiem, że jest lista marzeń, którą masz i powoli skreślasz z niej kolejne punkty. Co jeszcze na niej zostało do odhaczenia?

Staram się wyznaczać sobie nowe cele we współpracy z psychologami. Dużo nad tym myślałem i też zmieniłem to co błędnie zakładałem wcześniej, to znaczy nie narzucam sobie konkretnych celów wynikowych. W tamtym sezonie popełniłem błąd, bo po jednej rundzie w Dinamo gdzie zrobiłem dziesięć asyst po prostu stwierdziłem, że skoro w tej było dziesięć, to dlaczego na koniec sezonu nie może być 20? I tym samym pobiłbym rekord całej ligi chorwackiej. Sam sobie na rzuciłem niepotrzebną presję i wychodziłem na mecz z przeświadczeniem, że dzisiaj muszę strzelić bramkę albo zaliczyć asystę, żeby ten cel zrealizować i przede wszystkim to zmieniłem. Teraz się z tym dużo lepiej czuję. Przygotowuję się do spotkań troszkę inaczej, zmieniłem podejście, nie myślę o tym co muszę, tylko przede wszystkim wychodzę na boisko i cieszę się z tego że gram i z tego gdzie jestem. W tym sezonie to również się sprawdziło. szukam elementów w których mogą być jeszcze lepszy. Ten debiut w Lidze Mistrzów pokazuje, że dostałem nagrodę od trenera Bjelicy za to jak się ostatnio prezentuje i spełniłem swoje kolejne marzenie, ale na pewno na tym nie chce poprzestawać.

Wspominałeś o tym że chciałbyś iść dalej, że Dinamo to przystanek do naprawdę wielkiej kariery. Jak zapatrujesz się na to z perspektywy czasu i czy są szanse na to, że Damian Kądzior zagra jeszcze na nowym Maksimirze?

Wydaje mi się że nie ma takich szans, mój kontrakt kończy się za 1,5 roku, jest opcja przedłużenia, ale nie sądzę żebym miał zostać w Zagrzebiu tak długo, aby doczekać nowego Maksimiru – tak naprawdę nikt nie wie, kiedy i czy na pewno on w ogóle powstanie. Myślę że wtedy nie będę już zawodnikiem Dinama, ale nigdy nie mów nigdy. Mam plany ambicje i marzenia dotyczące kolejnego ruchu, ale nie chcę o nich konkretnie mówić. W piłce wszystko bardzo szybko się zmienia. Na początku sezonu, kiedy miałem przestój towarzyszyły mi czarne myśli. Myślałem o tym, czy nie zmienić otoczenia i poszukać swojej szansy gdzie indziej. Teraz, gdy gram regularnie, strzelam, asystuje, myślenie człowieka jest zupełnie inne i zupełnie inaczej układam swoje plany. Na ten moment jestem zawodnikiem Dinama Zagrzeb, nigdzie się nie wybieram, jestem szczęśliwy, że w tym klubie mogę realizować swoje marzenia. W piłce trzeba jednak myśleć na krok do przodu i mam już w głowie pewne plany na przyszłość.

Mówiliśmy o Maksimirze. Jak postrzegasz ligę chorwacką pod względem infrastrukturalnym jak i stricte piłkarskim?

Liga moim zdaniem jest bardzo dobra. Podoba mi się to w jaki sposób piłkarze myślą, podoba mi się ich kreatywność. Chorwackie kluby dobrze radzą sobie również w Europie, co pokazujemy chociażby walcząc jak równy z równym z najlepszymi zespołami we Włoszech, takimi jak Atalanta, jak dysponujący ogromnym budżetem Szachtar Donieck. Rijeka odpadła w bardzo pechowy sposób z trzecią drużyną ligi belgijskiej, jedynie Hajduk się totalnie skompromitował. Natomiast jeżeli chodzi o infrastrukturę… Cóż, można powiedzieć że w Polsce spotkałem się z czymś innym, z czymś innym się oswoiłem. Nawet kiedy grałem w Wigrach Suwałki w pierwszej lidze, to te pierwszoligowe stadiony w Polsce były lepsze od niektórych ekstraklasowych w Chorwacji. Nie wiem dlaczego tak jest jak Chorwaci do tego podchodzą, może im zwyczajnie nie zależy. Są jednak stadiony, na których panuje świetna atmosfera – na przykład u nas podczas meczów derbowych, czy tych europejskich pucharach fantastycznie to wygląda. Nie da się jednak ukryć że ten stadion jest stary, tak samo stadion Hajduka czy Osijeku. Jedyny który tak naprawdę mi się podoba i można go nazwać nowoczesnym to ten w Rijece – nie jest to zbyt duży obiekt, ale zdecydowanie ma swój urok. Nawet reprezentacja Chorwacji czyli wicemistrzowie świata mają z tym problem, zazwyczaj każdy mecz odbywa się w innym mieście, nawet na stadionie w Osijeku co wygląda dość dziwnie. Teraz znów było zamieszanie dotyczące tego gdzie kadra ma grać. Mam jednak wrażenie że Chorwaci nie przywiązują do tego po prostu wagi, stawiają na inne rzeczy, takie jak szkolenie, sprzedaż zawodników. I to nie tylko Dinamo, w Osijeku czy Rijece sprzedaje się zawodników za kwoty o których w polskich klubach można tylko pomarzyć. Teraz nawet jeden skrzydłowy z Goricy, czyli klubu zdecydowanie spoza czołówki ma odejść za 5 milionów euro. Podsumowując poziom ligi jest naprawdę w porządku, a naszymi występami w Lidze Mistrzów podbijemy jej pozycję w rankingu UEFA do tego stopnia że prawdopodobnie w następnym sezonie już dwa zespoły będą mogły brać udział w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Porównajmy sobie więc teraz ostatnie 5 lat w europejskich pucharach drużyn polskich i chorwackich – przepaść.

W samej lidze jest czterech polskich muszkieterów. Macie ze sobą jakiś kontakt?

Mam dobry kontakt z chłopakami z Goricy – Łukaszem Zwolińskim i Michałem Masłowskim. Ten pierwszy zaczął ostatnio nawet indywidualne zajęcia u trenera, z którym trenuje również kilku graczy Dinamo. Łukasz gra w tym sezonie mniej i cieszę się, że próbuje indywidualnie się rozwijać, szukać problemów w sobie aby dojść do optymalnej formy i jestem przekonany, że niedługo tak się stanie. Ostatnio przy okazji kręcenie Turbokozaka chłopaki przyjechali do mnie, zjedliśmy razem kolację i spędziliśmy miło czas. Natomiast z Krystianem Nowakiem grającym w Slavenie Belupo kontaktu nie mam. Koprivnica jest przy granicy węgierskiej, a tam jedziemy tylko w trakcie ligi. Poza tym nie znałem go z czasów gry w Polsce, więc tylko przy okazji meczów zamieniliśmy dwa słowa, przybiliśmy piątkę. Tyle.

Którą ligę nazwałbyś lepszą trampoliną na zachód – polską czy chorwacką?

Obie. To dobre miejsce na to, aby się pokazać. Mi wystarczył jeden sezon w w ekstraklasie, aby trafić do klubu znacznie lepszego, który gra w Lidze Mistrzów i za chwilę może awans do fazy pucharowej. Polska liga jest świetnie opakowana, mamy super stadiony, na meczach jest mnóstwo skautów z Włoch czy Niemiec. Uważam natomiast, że przewagą ligi chorwackiej jest to, że gra w niej właśnie Dinamo i nawet grając przeciwko nam jest dużo łatwiej wpaść w oko skautom. 13 na 23 zawodników grających reprezentacja Chorwacji która zdobyła wicemistrzostwo świata przeszło przez akademię Dinama, to też o czymś świadczy. Tak naprawdę czy to w Polsce, czy w Chorwacji wszystko zależy od postawy piłkarza.

Do Polski trafił Karlo Muhar. Zawodnik, który naprawdę dobrze prezentował się w Interze…

Tak. Zdecydowanie wyróżniał się na tle swojego zespołu.

W Lechu natomiast zawodzi.

Naprawdę ciężko jest mi to wytłumaczyć. Sporo właśnie czytałem w prasie, że obniżył loty. Zawsze, gdy graliśmy przeciwko Zaprešiciowi trener zwracał na niego szczególną uwagę, był bardzo pewnym graczem w defensywie, ciężko było przejść przez jego strefę. Pamiętam jednak, że gdy przychodził wszyscy mówili, że to świetny transfer, z miejsca wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie – no przecież za nic go nie dostał. Teraz zawalił dwa, trzy mecze już jest zły, najgorszy. Nie może tak być. Nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się że problem jest po prostu w nim – presja, kibice – tego tu nie było. Naprawdę, dajmy mu czas. Dla kontrastu, nie każdy zawodnik przychodzący z Chorwacji do Polski sobie nie radzi – oglądam każdy mecz Górnika Zabrze jednym z najlepszych piłkarzy jest tam Erik Janža, który po zmianie trenera nawet nie łapał się na ławkę w Osijeku. Teraz robi świetną robotę, a zespół który oddał go bez żalu na pewno żałuje. Kolejny przykład z poprzedniego sezonu – Marko Kolar, który w Lokomotivie grał w kratkę, przyszedł do Wisły Kraków, strzelił 12 bramek i wyjechał dalej w świat. Nie można więc generalizować, że piłkarze z kraju X nie radzą sobie w kraju Y. Wszystko zależy od psychiki, odnalezienie się w zespole, pewności siebie. Niektórym potrzeba więcej czasu.


Trener Bjelica jednak nie widział dla Muhara miejsca w Dinamo

Tak, ale to dość powszechne w Chorwacji. W Dinamo zostają tylko najlepsi, reszta chłopaków rozjeżdża się po różnych zespołach w lidze, czy to do Belupo, czy do Zaprešića, czy Lokomotivy gdzie chyba 80% graczy ma za sobą przeszłość w Dinamo. To widać, bo gdzie się nie pojedzie chłopaki znają się z czasów juniorskich.

Porozmawiajmy chwilę o Twoich kolegach z zespołu. Dani Olmo czy Piotr Zieliński – który z nich jest według Ciebie lepszy?

Oh… Wiedziałem, że prędzej czy później takie pytanie mnie spotka. Powiem tak. Obydwaj mają w sobie to „coś”, co jest ciężko wytłumaczyć, taką iskierkę. Potrafią wykonać wiele rzeczy niekonwencjonalnych, o których większość graczy na boisku nawet by nie pomyślała. Bardzo cenię sobie tak kreatywnych zawodników. Z Piotrkiem nie przebywam na co dzień, na kadrze trenuje się trochę inaczej. Natomiast Dani, kiedy przechodziłem do Dinama nie był dla mnie jakimś absolutnym topem. Przez ostatni rok zrobił jednak taki postęp, że w tym momencie po prostu cieszę się, że mam przyjemność trenować z kimś takim w klubie. Zadebiutował już w reprezentacji Hiszpanii, ale jestem w stanie śmiało powiedzieć, że jest to już produkt typowo chorwackiej szkoły futbolu. Już niedługo zapewne podpisze kontrakt w dużo lepszym klubie i życzę mu jak najlepiej. Co do pytania, przewagą Olmo nad Piotrkiem są na pewno liczby, ma zaledwie 21 lat i niesamowitą regularność. Ale może to też wynikać z pozycji bo Dani gra u nas wyżej niż Piotrek w Napoli. Żeby porównać tych dwóch świetnych piłkarzy trzeba by wsadzić Daniego do zespołu z Neapolu. Na pewno obaj mają ponadprzeciętne umiejętności i są jednymi z lepszych zawodników jakich spotkałem na swojej drodze.

Jakich więc jeszcze graczy wyjątkowo cenisz?

Nie będę wymieniał Lewego, bo to oczywistość. Na pewno jestem fanem wyszkolenia i techniki Arka Milika, fenomenem jest dla mnie też Mislav Oršić. Chłopak odbijał się od Rijeki, od Interu Zaprešić, musiał iść na wypożyczenie do ligi słoweńskiej gdzie przez pół roku też nie grał wybitnie. Wtedy jego agent załatwił mu kontrakt w Korei, zdecydował się wyjechać tam na 3,5 roku, robi fajną karierę, grał w Azjatyckiej Lidze Mistrzów i nagle Dinamo bierze go za milion euro, a on przez te 1,5 roku strzelił już dla nas około 30 bramek. Kosmos. On jest w moim wieku! Wróżę mu wyjazd do Serie A lub Bundesligi już niedługo. Jego przykład to lekcja, że cierpliwość, pokora i ciężka praca mogą przenosić góry. I za to niezwykle go cenię. Petko to też niesamowity potencjał.

Zapytam o jeszcze jednego kolegę – Komnen Andrić, pierwszy Serb w kadrze Dinamo od czasu rozpadu Jugosławii. Jaki jest jego odbiór w szatni, na stadionie?

W szatni nie ma z tym żadnego problemu. Osobiście niesamowicie go lubię, jest strasznie pozytywnym człowiekiem, to zawsze dobry duch zespołu. Często razem trenujemy, nawet indywidualnie i generalnie on bardzo szczyci się tym, że jest jedynym Serbem w naszym zespole. Uwielbia to robić, czuję z tego powodu ogromną dumę. Teraz leczy kontuzję, nie pograł za dużo w tym sezonie, mam nadzieję że zimą wszystko będzie już w porządku. Rywalizacja w ataku jest spora.

VAR wchodzi do Chorwacji. Szykujesz się na cirkus i skandaloze?

A o to to już trzeba pytać trenera Bjelicę! Wiem tylko, że jest on do niego bardzo negatywnie nastawiony. Ogólnie jest to dość irytujące dla zawodnika w trakcie meczu, kiedy musi czekać na decyzję wideoweryfikacji i nierzadko studzić emocje po strzelonej bramce, ale nie da się ukryć że jest to po prostu bardzo sprawiedliwe i kiedy VAR pokazuje, że był spalony to po prostu był i nic z tym nie zrobisz. Jestem ciekaw jak to rozwiązanie przyjmie się w Chorwacji, mam wrażenie że w Polsce, która wprowadziła ten system jako jedna z pierwszych lig w Europie działo to naprawdę w porządku i robią to dobrze. W niektórych ligach jednak przez błędne decyzje sędziów używanie VARu wygląda komicznie. W lutym rusza to u nas – wtedy będę mógł powiedzieć więcej.


Odejdźmy od piłki – Chorwacja, Zagrzeb. Co Cię w tym kraju, mieście uwiodło, zaskoczyło, zirytowało?

O Chorwatach z ręką na sercu mogę mówić w samych superlatywach. Ludzie, których spotkałem na swoim drodze w tym kraju byli do rany przyłóż. Nie miałem żadnych problemów z wejściem do szatni, z akceptacją. Nawet przychodząc do Zabrza czułem większy dystans do mojej osoby, chłodniejsze przyjęcie aniżeli w Zagrzebiu. W Górniku miałem wrażenie, że obecni tam wcześniej charakterni Ślązacy chcieli mi pokazać, kto rządzi w szatni. Myśleli że przychodząc do klubu jako najlepszy zawodnik w pierwszej ligi będę patrzył na nich z góry i dopiero po tym, jak mnie poznali, zostałem w pełni zaakceptowany przez zespół. Potrzeba było do tego jednak czasu i czułem, że na początku nie wszyscy patrzyli na mnie przychylnym okiem. Z kolei tu w Dinamo takich sytuacji nie było, od początku czułem ogromne wsparcie czy to ze strony trenera Bjelicy, czy Mario Šituma i Emira Dilavera. Od razu zacząłem uczyć się języka, aby móc swobodnie kontaktować się ze wszystkimi i udowodnić że naprawdę mi zależy, jest to też pewien rodzaj szacunku dla klubu i ludzi wśród których się przebywa. Po angielsku jednak nie wszyscy potrafią mówić. Więc generalnie Chorwaci jako ludzie są bardzo otwarci i przyjaźni, pomagali mi kiedy tylko tego potrzebowałem. Nie wdałem się jeszcze w żaden konflikt, choć trzeba przyznać że to ludzie charakterni i pewni siebie. Mają przeświadczenie, jakoby wszystko wiedzieli lepiej i we wszystkim byli najlepsi. Zagrzeb… miasto naprawdę fajne, ale zdecydowanie różni się od miast polskich, czy to od mojego rodzinnego Białegostoku, czy od Warszawy w której często przebywam. Miasto w Polsce są zdecydowanie bardziej rozwinięte, Zagrzeb przypomina bardziej miasta włoskie. Dużo starego budownictwa, na każdym kroku widać ich tradycje i kulturę. Nie mówię jednak, że mi się to nie podoba, przeciwnie – bardzo lubię to miasto, a już w ogóle uwielbiam chorwacką kuchnię. Owoce morza i ryby to podstawa mojej diety, będąc tu mam dostęp do tych rzeczy świeżych, najwyższej jakości. Cenię sobie to, że moja żona może pojechać na targ w Zagrzebiu i właśnie takie produkty dostać. Obecność żony i psa jest też dla mnie bardzo ważna, bo mając przy sobie kochające osoby aklimatyzacja zawsze jest łatwiejsza. Dobrze się tu czuję.

Nauczyłeś się języka chorwackiego. Czyli czysto teoretycznie moglibyśmy teraz zmienić język naszej rozmowy?

Na pewno nie powiedziałbym Ci po chorwacku dokładnie tego samego co powiedziałem Ci po polsku. Gdybyś zadał mi teraz pięć podstawowych pytań w stylu jak się czujesz, jaka jest pogoda etc., nie miałbym żadnych problemów, aby Ci na te pytania odpowiedzieć. Wywiadów w telewizji wolę jednak udzielać jeszcze po angielsku. Najważniejsze dla mnie jest to, że mogę swobodnie porozumiewać się z kolegami z drużyny, rozumiem odprawy które prowadzi trener. Niektórym obcokrajowcom odprawy trzeba tłumaczyć, ja nie mam takiej potrzeby. nawet gdy trener w trakcie meczu przechowujemy jakieś uwagi, nie robi tego po polsku, tylko już po chorwacku. Już pierwszego dnia w klubie dostałem od niego książeczkę z rozmówkami polsko-chorwackimi. Szczerze mówiąc ludzie, w klubie byli dość zdziwieni, że pierwsza co ich poprosiłem to nie kwestie finansowe, a nauczyciel chorwackiego, którego notabene dostałem już trzy dni później. Teraz wraz z żoną szkolimy się u Polki, która od 4 lat mieszka w Chorwacji.

Ulubiona miejscówka w Chorwacji?

Szczerze? Odkąd jestem piłkarzem Dinamo nie miałem jeszcze 2-3 dni wolnych z rzędu. Gramy bardzo często, a trener Bjelica nie jest skory do dawania zawodnikom wolnego. Ma zasadę, że kiedy mecz jest co trzy dni po prostu nie ma czasu na odpoczynek. Od lipca nie miałem jeszcze ani jednego dnia wolnego. Mają je chłopaki, którzy nie są powoływani do reprezentacji. Ale ja jestem na każdym zgrupowaniu. Przyjeżdżając do Chorwacji zrobiliśmy sobie listę miejsc, które chcielibyśmy odwiedzić, ale siłą rzeczy po prostu nie ma na to czasu. Nie spodziewałem się też że będziemy na aż tak wysokim poziomie, jak poziom Ligi Mistrzów, Ligi Europy. Dorzućmy do tego ligę i puchar. Nie ma czasu na zwiedzanie. Jedyne co tak naprawdę widziałem to samo miasto Zagrzeb, rejony Istrii, Rijeka. Wolnego między rozgrywkami też nie ma zbyt dużo, a do domu równie tęskno. Po zakończeniu sezonu jak najszybciej udajemy się do Polski.


Rozmawiał:
Jan Długokęcki


Współpraca:
Kacper Bagrowski