Wszystkie procenty Crvenej zvezdy, czyli w co koronawirus wpędzi futbol

Nic już nie będzie takie samo – zapowiedział dyrektor generalny belgradzkiej Crvenej zvezdy Zvezdan Terzić, mając oczywiście na myśli cios zadany futbolowi przez koronawirusa i stan piłki po „korona-erze”.

Jak pandemia wpłynie na serbską ligę i jej mistrza? Sam Terzić udzielił niedawno ciekawej i obszernej odpowiedzi na to pytanie. Z jego analizy wyłania się kilka generalnych prawd dotyczących sytuacji średnich i mniejszych europejskich klubów w „korona-erze”. Część z nich można odnieść również do położenia niektórych polskich futbolowych marek.

Skutki finansowe korona-katastrofy – jak nazwał ten stan sam Terzić – na razie można jedynie nieśmiało szacować. Wprawdzie w Serbii wstępnie planuje się powrót do gry przy pustych trybunach w drugiej połowie maja, ale nikt nie wie, jak długo kluby będą musiały grać bez kibiców, więc trudno teraz o pełny obraz sytuacji. Dyrektor Zvezdy pokusił się jednak o pewne szacunki.

Takie kluby, jak Crvena zvezda Belgrad, można zaliczyć obecnie do europejskiej biedniejszej klasy średniej. Wprawdzie to ekipa, która dwa razy z rzędu grała ostatnio w fazie grupowej Ligi Mistrzów, ale nadal nie pozwoliło jej to na budowę względnie stabilnych finansów, zważywszy dawne długi i inne problemy (np. źle prowadzona polityka transferowa). W efekcie, już na starcie koronawirusowego zastoju w światowym futbolu działacze Zvezdy otwarcie przyznają, że ten stan wpędzić może klub w poważne kłopoty finansowe. Stąd oczywiście w pierwszym rzędzie decyzja o cięciu pensji piłkarzy. Ale na tym nie koniec.



Dyrektor Terzić w swego rodzaju liście otwartym do kibiców powoływał się na przykłady Barcelony czy Juventusu Turyn, przypominając, że nawet najwięksi musieli od razu wprowadzić nadzwyczajne plany oszczędnościowe, tnąc wypłaty nawet o ponad połowę czy tymczasowo je zamrażając. – To jest dowód, że i największe kluby nie mają na tyle dużej finansowej rezerwy, by przeżyć bez wpływów dwa, trzy miesiące – wskazywał. Podkreślał też ważną zależność między sytuacją futbolowych wielkich firm a losem tej biedniejszej klasy średniej, czyli takich klubów, jak mistrz Serbii. Również bogate kluby będą masowo szukały oszczędności, większość nie będzie chciała w tym momencie szastać pieniędzmi, a to wpłynie na obniżenie cen piłkarzy na rynku transferowym. Dla takich klubów, jak Zvezda, które w dużej mierze funkcjonują dzięki pieniądzom z transferów, to będzie poważny cios. – W czasach wielkich kryzysów gospodarczych najwięcej tracą małe i średnie firmy, a najłatwiej jest przetrwać wielkim korporacjom. Taka sama formuła dotyczy i biznesu, jakim jest futbol – przypomniał Terzić.

Belgradzki klub w ostatnich latach postawił na system mieszany. Z jednej strony dla potrzeb bieżącej rywalizacji w lidze i europejskich pucharach, ściągał sporo zagranicznych zawodników, ale z drugiej mocno stawiał na szkolenie i regularnie wypuszczał w świat młodych i utalentowanych piłkarzy, na których zarabiał sensowne pieniądze. A w najbliższym czasie zamierzał pozyskać w ten sposób jeszcze większe kwoty. Wystarczy przypomnieć, że młode talenty ze Zvezdy bardzo dobrze radziły sobie w tej edycji Ligi Młodzieżowej UEFA, osiągając znacznie lepsze rezultaty w starciu z europejskimi wielkimi markami, niż ich starsi koledzy z pierwszej drużyny (doszli do 1/8 finału). Działacze Zvezdy mieli prawo wierzyć, że już latem klub dzięki sprzedaży młodych talentów dostanie solidny zastrzyk gotówki. A tymczasem koronawirus w pył obrócił te kalkulacje.

W obliczu „korona-katastrofy” Terzić – jak się wydaje – postawił na transparentną komunikację i postanowił zagrać z kibicami w otwarte karty. Przedstawił fanom całą strukturę przychodów belgradzkiego klubu, która mocno różni się, jak się okazuje, od typowej struktury przychodów większości klubów. W przeciętnym klubie te przychody bazują przede wszystkim na trzech filarach: frekwencji i przychodach z dnia meczowego, transzach z praw telewizyjnych oraz pieniądzach od sponsorów. W przypadku serbskich klubów, ze Zvezdą na czele, to wszystko wygląda nieco inaczej.

Frekwencja na stadionach nie jest atutem większości klubów w Serbii, podobnie zresztą, jak w Chorwacji. Stąd wpływy z dnia meczowego nie mogą być zbyt istotnym punktem budżetu, zwłaszcza, że nie ma nowoczesnych stadionów oferujących sensowne loże VIP czy rozbudowany catering. Trudno nazwać cateringiem staruszka roznoszącego w koszyku orzeszki po rozpadającej się trybunie. I nawet jeśli w ostatnich latach pod względem frekwencji Zvezda wygląda na tle reszty kraju całkiem nieźle, to wciąż może pomarzyć o frekwencji na ligowych meczach na poziomie znanym z najlepszych światowych lig. W dodatku ceny biletów na spotkania ligowe są relatywnie niskie, więc kokosów – kolokwialnie rzecz ujmując – z tego nie będzie. Zdaniem klubowego dyrektora, wpływy z wejściówek stanowią ledwie 8 procent całości przychodów.

Jak twierdzi Terzić, tylko 1 procent całości stanowią z kolei transze z tytułu praw telewizyjnych, przynajmniej jeśli chodzi o ligę. To zaskakująco mało. Działacz wskazuje, że Crvena Zvezda 85 procent przychodów ma zależnych od podmiotów zagranicznych. I tu dochodzimy do tej arcyważnej części budżetu, o której była wcześniej mowa – do pieniędzy z transferów piłkarzy. Ponoć miałyby one stanowić aż 40 procent przychodów. To bardzo dużo. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że zachodnie kluby przykręcą kurek z pieniędzmi na transfery, to nie ma się co dziwić, że Terzić i jego ekipa zaczynają się martwić o kondycję mistrza Serbii.



Wreszcie, ok. 30 procent przychodów miałyby stanowić wpływy od UEFA, z racji uczestnictwa w europejskich pucharach. Zarówno to źródło, jak i wpływy z transferów to więc pieniądze niepewne – wskazuje dyrektor Zvezdy. W tej sytuacji widzi jedno rozwiązanie – redukcję wydatków na poziomie przynajmniej 30 procent. – We wszystkim musi być jednak zachowana równowaga. Tak by ta redukcja nie zagroziła sportowym wynikom i nie spowodowała dalszego zmniejszenia przychodów – zastrzegł dyrektor.

Pytanie, jak cięcia płac wpłyną na kształt przyszłej drużyny Crvenej Zvezdy. Dla wielu obecnych graczy nie byłoby trudne znalezienie lepiej płacącego pracodawcy w kolejnym sezonie. Może się okazać, że właśnie skończył się dla Zvezdy ten najlepszy sportowo okres w ostatnich latach. Terzić też jest tego świadom i w swoim oświadczeniu powoli przygotowywał kibiców na taki scenariusz. Wskazywał, że choć Zveździe udało się ostatnio awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów, to była w tym elitarnym gronie drużyną z najmniejszym budżetem. A skoro tak, to jego dalsze pomniejszanie raczej skończyć się może powrotem do czasów, gdy dla belgradzkiego klubu przygody z europejskimi pucharami szybko się kończyły.

Dejan Stankovic Indjija – Crvena Zvezda Superliga Super liga Srbije Februar 26. 2020. 26.2.2020. (credit image & photo: Pedja Milosavljevic / STARSPORT)



To oczywiście czyste dywagacje, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć całości zmian, jakie zajdą w świecie futbolu z powodu koronawirusa. Ale z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że te „slavni dani”, które ostatnio wróciły na Marakanę w postaci meczów z potentatami w Lidze Mistrzów znów staną się – wprawdzie piękną – ale tylko historią.

Justyna Krupa