Saša Balić. Rozmowa z obrońcą Zagłębia Lubin

foto. Zagłębie Lubin

Grał przeciwko Garethowi Bale’owi, przez lata grał z jednym z najlepszych obrońców w Europie, ze Stefanem Saviciem. Porozmawialiśmy również o transferach i stabilizacji w Lubinie.

W jednym z wywiadów Damjan Bohar powiedział, że byłeś pierwszym który mu pomógł i wprowadził do zespołu. Byłeś takim mentorem. Czy jako ten jeden z najstarszych piłkarzy czułeś  taką odpowiedzialność za młodszych?

Kiedy on przychodził, a potem pozostali nasi „Balkanci” do zespołu ja już byłem prawie rok w Zagłębiu. Komunikatywnie już rozmawiałem po polsku bez problemów. Fakt, tak jak i Damjanowi i pozostałym naszym chłopakom starałem się pomóc najlepiej jak potrafiłem. To też nie jest tak, że pomagam tylko „naszym”, ale czy przyjdzie do mnie któryś z chłopaków, którzy wchodzą do zespołu to mogą liczyć na mnie. Wiele lat już spędziłem poza ojczyzną. Mi wiele razy również pomagali w różnych sytuacjach czy to z krajów byłej Jugoslawii czy tamtejsi piłkarze i ja staram się najlepiej jak tylko mogę wprowadzić tych, którzy z Bałkanów przyjeżdżają do Zagłębia. Super kontakt mam też z Polakami i jeśli ktoś potrzebuje pomocy to może na mnie liczyć.

Aleksandar Todorovski był niejako w tej sytuacji. On Cię niejako wprowadził do zespołu.

Tak, Aleksandar Todorovski był tym już bardziej doświadczonym w zespole i pierwszym, który wyciągnął do mnie rękę, by mi pomóc i wytłumaczyć wszystko to o co miałem wątpliwości. Tak samo nasz słowacki kapitan Lubomir Guldan, on również fantastycznie mówi po naszemu. To śmiało mogę powiedzieć, że od tej dwójki otrzymałem największą pomoc zaraz po przyjściu. Po odejściu Todorovskiego zostałem jedynym piłkarzem z Bałkanów. Fajnie, że jest teraz więcej „naszych”, ale na początku starałem się najlepiej im wszystko wytłumaczyć, bo każdy klub funkcjonuje inaczej.
Wiele razy mi w karierze pomagano i również ja chce pomagać innym. Serio to nie ma znaczenia czy ktoś jest z Chorwacji, Serbii, Słowenii czy Macedonii. My jesteśmy tu jeden dla drugiego i musimy się wspierać. Taka jugosłowiańska dusza. 

Czas koronawirusa to coś niespotykanego wcześniej. Odnalazłeś się w tej rzeczywistości?

Ja miałem to szczęście, że żona i dzieci były tutaj przy mnie i nie byłem tutaj sam. 

2 miesiące to bardzo długi okres przerwy bez gry. Po tym szalonym meczu z Lechią wiele się zmieniło, trzeba było się przestawić na inny tryb funkcjonowania. Jak było to możliwe biegaliśmy indywidualnie czy to po lasach czy parkach, potem zabroniono tego. Trenowaliśmy w domach a wyniki wysyłaliśmy trenerowi przygotowania fizycznego. Kto mógł to w ogrodzie trenował, jednak to kompletnie nie jest to samo co treningi, które mieliśmy zawsze. Jednak to były problemy, które nie tylko my mieliśmy tylko cały piłkarski świat. W jednej chwili się wszystko zmieniło. Nic nowego nie odkryję jeśli powiem, że będzie brakować tego rytmu meczowego po takiej przerwie. Również forma jest daleka od tej, która była, ale przez ostatnie 3 tygodnie pracowaliśmy na najwyższych obrotach by jak najlepiej zagrać w pierwszym meczu. Potem z każdym kolejnym treningiem i meczem powinno być łatwiej. Byleby tylko zdrowie wszystkim dopisywało i obyło się bez kontuzji 

Ruszają pierwsze mecze w Europie, ale bez kibiców. Tu też trzeba zmienić nastawienie. W Bundeslidze, która niedawno ruszyła wyglądało to na początku dziwnie.

Szczerze to nie oglądałem, ale to wszystko spowodowane tym, że staram się jak najwięcej czasu spędzać z rodziną. Wydaje mi się, że największy problem z przystosowaniem się do tej nowej rzeczywistości będą miały kluby, które miały prawie pełne trybuny jak Legia, Górnik czy Lech na swoich meczach. My musimy się przyzwyczajać do tego, bo z drugiej strony innego wyjścia nie ma. Na początku będzie z pewnością dziwnie, ale wierzę że kibice niedługo się pojawią i będzie to wracało do normalności. Bez kibiców to nie sensu. 

Temat reprezentacji Czarnogóry to dla Ciebie zamknięty temat? 

Szczerze, to udało się wystąpić w tych 12 spotkaniach reprezentacji. Temat dla mnie bolesny, bo jestem już w Polsce trzeci sezon. Liga jest na dobrym poziomie i jeśli chodzi o grę i organizację. Myślę, że zasłużyłem swoją postawą w meczach Ekstraklasy na to by otrzymać przynajmniej powołanie na mecz towarzyski, tak żeby selekcjoner mnie zobaczył. A powołanie nie przychodziło do klubu, to jeszcze bardziej podrażniało moje ambicje, ale też jakąś frustrację, po rozegraniu ponad 80 spotkań w lidze solidnym poziomie. Żal mi, że tego powołania nie otrzymałem i pogodziłem się już z tym, że go nie otrzymam. To też może irytować, że niektórzy byli powoływani nie grając w swoich klubach, a ja nie otrzymałem nawet szansy na pokazanie się. Często jak rozmawiam z chłopakami, którzy grają i słyszę od nich, że to dla nich też dziwna sprawa.  Trudno, życie idzie dalej. Ja już też mam 30 lat. Jeśli by powołanie przyszło to oczywiście super, ale tak naprawdę to już nic nie zmieni w mojej karierze. Pozostaje żal, ale skupiam się tylko i wyłącznie na grze w Zagłębiu i to daje mi motywację. Mam cudowne wspomnienia z czasów, gdy byłem w reprezentacji i pamiętam każdy moment do dnia dzisiejszego. To są takie mecz, dla których żyjesz, każdy piłkarz na początku swojej drogi marzy by zagrać w barwach narodowych. Udało mi się grać przeciwko fajnym rywalom.




Też miałeś okazję zagrać z gwiazdami czarnogórskiego futbolu: Joveticiem, Vuciniciem czy Saviciem.

Z Saviciem graliśmy wspólnie w drużynach młodzieżowych, później już w seniorskiej reprezentacji. Jeden z najlepszych obrońców w Europie. Jovetić i Vucinic to już temat na osobną rozmowę i można by długo mówić o tym co osiągnęli i co wygrali.  Vucinic niesamowity piłkarz, fenomenalny. To samo Stefan. Nawet na treningu dostrzegasz jakiej klasy są to zawodnicy. Oni w ataku, a Savić w defensywie jest klasą samą w sobie. Można wymienić kilku innych świetnych piłkarzy takich jak Dejan Damjanović, legenda azjatyckiej piłki. Być może to była najlepsza generacja czarnogórskiego futbolu. Nie być może, a na pewno. Nie boję się tego powiedzieć. Lepszych piłkarzy nie mieliśmy od czasu kiedy Czarnogóra jest niepodległa. Mam to szczęście, że mogłem towarzyszyć tym gwiazdom naszej piłki i być po części w tym zespole z nimi w tamtym okresie. Świetni piłkarze, a jeszcze lepsi koledzy poza boiskiem. 

Wybrałeś interesujący kierunek jako młody piłkarz, praktycznie na początku swojej kariery przeszedłeś do klubu, który już teraz nie istnieje do Krywbas Krzywy Róg. Kwota milion euro.  Ogromne pieniądze.

Grałem wtedy w Chorwacji i miałem 19-20 lat. Dostawałem też powołania do reprezentacji U21 Czarnogóry. Selekcjonerem wtedy kadry był Cico Kranjčar (Zlatko Kranjčar) i oglądał nasz mecz z trybun, a my graliśmy sparing z Dinamem Zagrzeb. Po meczu dopytywał o mnie i potem otrzymałem od niego powołanie. U niego też debiutowałem w reprezentacji. Potem przyszedł mecz z Walią, gdzie miałem kryć Garetha Bale’a. Wtedy do klubu, w którym grałem, do Interu Zaprešić wpłynęła oferta z tego ukraińskiego klubu za milion euro. Ja otrzymałem taki kontrakt, o którym marzy większość młodych piłkarzy, więc zdecydowałem się na to. Krywbas był własnością tego samego właściciela co Dnipro Dnipropietrowsk. To też były te złote momenty ukraińskiej piłki. Dużo zagranicznych i wartościowych piłkarzy przychodziło do Dinama Kijów, Szachtara, Metalist czy Dnipro. Wszystkie te kluby z sukcesami grały w europejskich pucharach. Kto wie, jeśli bym może poczekał jedną, dwie rundy może bym pojechał do którejś z zachodnich lig. Jednak tak wtedy wybrałem. A po dwóch latach prezes powiedział, że wycofuje się z tego klubu. Zapłacili to co jeszcze było w kontrakcie, a ja szukałem nowego klubu. Trafiłem do Metalista Zaporoże. Tam grałem w większości spotkań. Pozytywne doświadczenie grać w tej lidze, która w tamtym czasie była bardzo mocna. Na pewno sporo się nauczyłem. Później zaczął się konflikt między Rosją, a Ukrainą. Futbol tam zszedł na dalszy plan, liga zaczęła upadać. Ja i większość zagranicznych piłkarzy po prostu wyjechała stamtąd. 

Później była Rumunia. 

Tak, zadzwonił do mnie Dan Petrescu, który był wtedy trenerem w Targu Mures. W klubie był też Paweł Golański. Dobry kontakt od początku złapaliśmy. Mieszkaliśmy w tym samym bloku, nasze żony też się dobrze dogadywały, więc wszystko przyjaźnie. Problemy zaczęły się już na początku. Klub był niestabilny. Zbyt wiele obiecywali też innym piłkarzom, a później nie mogli tego sfinansować. Sytuacja tak się potoczyła, że musieliśmy wszyscy odejść z klubu. Pierwszy raz w karierze byłem w sytuacji, kiedy klub nie płacił na czas nawet przez kilka miesięcy. Ja, Paweł i reszta chłopaków zgłosiliśmy to do FIFA, jednak klub ogłosił upadłość i nie było możliwości odzyskania już pieniędzy. Jeśli chodzi o sprawy sportowe to zespół mieliśmy bardzo mocny, jednak jak mówiłem, klub miał swoje swoje problemy finansowe. To musiało się tak skończyć. 

FK Sarajevo, to wielka marka w Bośni. Byłeś tylko rok tam.

Zakończyliśmy sezon na drugim miejscu, ale z takim składem jaki mieliśmy powinniśmy zdobyć mistrzostwo. Miałem ważną umowę jeszcze rok, ale nie odpowiadało mi tam wiele rzeczy i postanowiłem odejść. Chodzi o poziom sportowy i nie tylko. Nie chciałem już grać w tej lidze. To nie był ten poziom, a ja czułem, że się tam mentalnie męczę. Uważam, że dobrze zrobiłem odchodząc. 

Ponownie trafiłeś do Rumunii, do Kluż. Na kilka tygodni.

Umowę podpisałem już wcześniej w marcu. Już wtedy, dzień przed obozem przygotowawczym zmienił się trener i przyszedł ten sam Dan Petrescu, który ściągnął mnie do Targu Mures. Do Kluż sprowadził swoich 20 piłkarzy których chciał, a nam zaproponowano rozwiązanie kontraktów, wiedzieliśmy że będą robić problemy. Petrescu dał od początku znać, że nie chce nas mieć w zespole. Widziałem, co się dzieję i na siłę nie chciałem tam zostawać, by siedzieć na ławce czy grać po kilka minut. Poszedłem do niego po rozegraniu kilku sparingów, zapytałem trenera w czym problem. Grałem u niego w Turgu Mures, tu na sparingach i wszystko wydawało się, że może być normalnie. Wystartowała liga, trochę się posprzeczaliśmy, bo uważam że zostałem źle potraktowany i odszedłem z klubu. Wtedy Paweł Golański zaproponował mi pomoc w znalezieniu klubu w Polsce. Pojawiła się dobra oferta z Zagłębia i cieszę się, że tu jestem.

Jak wspominasz pierwsze dni w Zagłębiu. 

Podpisałem kontrakt, dobrze przyjął mnie trener Stokowiec. W szatni dalej się śmieją z tego nie wszystkie ćwiczenia rozumiałem, jednak po czasie nauczyłem się wszystkiego więc jest dobrze. Możemy po polsku już porozmawiać nie tylko o piłce, w sumie na każdy temat. Oczywiście mam wiele do poprawy, głównie gramatykę. Wydaje mi się, że po tych trzech latach jest dobrze i to ważne, żeby obcokrajowiec, który wchodzi do szatni nauczył się czy przynajmniej poznał język kraju, w którym jest. Wtedy zdobędziesz szacunek w szatni, łatwiej stworzyć jakieś więzi w drużynie, a to podstawa. Ja wcześniej znałem już rosyjski, nasz język też jest z grupy słowiańskich więc, łatwiej to przyszło z pewnością. Mogę powiedzieć tak, że jeśli chcesz się nauczyć języka, to się nauczysz. Ja chciałem i przyszło to bez problemów. Dużo wyniosłem z szatni. Z rozmów, z muzyki. Chodzimy do kina oglądać filmy po polsku też z żoną czy z dziećmi. Dobrze się tu odnajdujemy, Lubin nie jest wielkim miastem, a mamy tu wszystko co nam potrzebne. Cieszę się, że trafiłem tu. W klubie wszystko jest tak jak powinno, poukładane, fajna baza, ładny stadion i dobrze działająca akademia. To sprawia, że chcesz tu być. Gdyby mi się nie podobało, czułbym że to nie to pewnie bym odszedł jak to miało miejsce w Sarajewie.  

Były reprezentant Czarnogóry o swoim pobycie w Polsce, o transferach.

Ogólnie Polska nam się bardzo podoba. Tak jak mówiłem na początku, najbliższą przyszłość planuję spędzić w Polsce, w Lubinie. Przedłużając kontrakt o 2 lata wiedziałem, że chce tu zostać. Potem zobaczymy co los przyniesie. Na pewno jeśli miałbym po tych dwóch kolejnych latach zostać w Zagłębiu, to będę musiał ocenić z trenerem czy dalej utrzymuję dobrą dyspozycję i czy będę mógł pomóc zespołowi. Mam nadzieję, że zdrowie dopisze i będę dalej mógł dawać maximum od siebie. Nie ma co gdybać. Musimy z żoną podjąć decyzję, córka będzie musiała wtedy iść do szkoły. Nie wybiegam jeszcze tak w przyszłość i koncentruję się nad tym co tu i teraz. 

A czas wolny jak spędzasz. Trochę zarobiony jesteś oprócz treningów. Odnajdujesz się w Polsce, między Polakami.

Urok bycia rodzicem. Staram się spędzić jak najwięcej czasu z córkami i żoną. Często jest tak, że już z żoną nie mamy sił by po całym dniu obejrzeć jakiś serial, np. Jużni Vetar. Mamy to w planach, ale co chcemy usiąść i obejrzeć, to woła nas któraś z córek. Często też spotykamy się ze znajomymi, już tutaj poznanymi super ludźmi, którzy nie są związani z piłką. Wcześniej były to wyjścia na kawę czy inne spotkania. Tych, których ja poznałem to bardzo mili i otwarci ludzie i my dla nich też staramy się tacy być. Paweł Golański, to mój menadżer, ale nigdy do niego tak się nie zwracam, bo to po prostu mój przyjaciel. Jedynie co może mnie jakoś denerwować to to, że jestem daleko od domu. Jednak z rodziną jest mi tu łatwiej. O i brakuje mi dobrych restauracji w Lubinie, więc jeśli chcemy coś zjeść to jedziemy do Wrocławia. 

Cieszę się, że trafiłem tu. Wszystko jest tak jak powinno, poukładane, fajna baza, ładny stadion i dobrze działająca akademia. To sprawia, że chcesz tu być. Gdyby mi się nie podobało, czułbym że to nie to pewnie bym odszedł jak to miało miejsce w Sarajewie.  

Jan Długokęcki